Wbrew założeniom moich przyjaciół nie uciekłem i nikt też
mnie nie porwał. Po prostu siły mi wróciły. Postanowiłem upolować coś na
śniadanko. Żeby nie wyjść z wprawy. Zaczaiłem się w krzakach poczym skoczyłem
na kark sporego jelenia. Padł. Powinno starczyć dla wszystkich. Powróciłem do
jaskini dumnie trzymając jelenia w pysku.
- A więc pora zatańczyć śniadanie…- zabrałem się za
pichcenie. Upiekłem nogi jelenia dla przyjaciół, a sam wżąłem szyję.
- Smacznego – powiedziałem i podałem każdemu porcje.
- Dobre! – powiedział Tezus
- Dobre, dobre? Żarty se stroisz? To ledwo co ćwiartka moich
umiejętności kucharskich! I nie jutro nie zrobię najlepszej mojej potrawy.
Po obiedzie poszliśmy ochłodzić się w rzece. Woda była w sam
raz na kąpiel. Gdy zaczęło się ściemniać poszliśmy do groty spać. W grocie Ver
zaczęła się ze mnie śmiać
- Nie chcesz się potaplać w błotku świnko?
- Ha ha ha. – zaśmiałem się ironicznie.
- Jak masz coś do błotka to idź do swojego chłopaka.
- Wiem! Jesteś zazdrosny!
- Wcale nie.
- I tak uważam, że jesteś zazdrosny.
- O co? O demona co furii ninjy dostaje?
Położyłem się spać. I ostatni raz wymamrotałem już prawie
przez sen.
- I nie jestem zazdrosny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz