Pewnego dnia przechadzałam się na terenach jakiejś watahy. Byłam bardzo pewna siebie i dumnie stawiałam kroki. Zobaczyłam wilczycę która też na mnie spojrzała ale ja już byłam feniksem. Chyba myślała, że będę jej obiadem bo wyprostowała swoje pomarańczowe skrzydła i zaczęła za mną frunąć. Na szczęście byłam od niej szybsza i uciekłam do groty gdzie momentalnie zasnęłam. Obudziło mnie szarpanie za gardło. To znowu ona próbowała się do mnie dobrać. Ja stałam się niewidzialna i uskoczyłam w kąt. Zamieniłam się szybko w wilka a potem znów w feniksa, niewidzialność, wilk, niewidzialność, feniks itd. Wilczyca była naprawdę zdziwiona. Gdy w końcu mi się to znudziło zaczęłam się śmiać. Już przybierając postać wilczycy powiedziałam:
- Co się tak na mnie uwzięłaś?
- Ech...
- Ta, smaczny feniks, co?
- Dokładnie. Auć!
- Co się stało?
- Moja łapa! Boli!
- Pokaż...- rzeczywiście powoli po jej łapie sączyła się krew.
- A uuu! Dość! Boli!- mówiła wyrywając się. Ja szybko zaśpiewałam piosenkę a jej łapa została uleczona.
- Hmm? Jak ty to zrobiłaś?
- A tak jakoś...
- Należysz do jakiejś watahy?
- Moje życie to pasmo niepowodzeń więc... Nie.
- A chciałabyś?
- Jasne!
- Tak więc witaj w Watasze Krwawego Szpona!
- Dzięki ale tak właściwie to nawet się nie przedstawiłam jestem Despilla a ty?
- Verrena.- Tak oto dołączyłam do tej watahy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz