Przechadzałam się po lesie.
Niby zwykły spacer,(no może nie
zwykły, i nie spacer bo przecież byłam na zwiadach)ale ja przeczuwałam że to
nie będzie normalna przechadzka.
Miałam rację. Po paru krokach
usłyszałam odgłosy bójki.
Ukryłam się w krzakach i oto co
zobaczyłam: dwójka pomiotów (lisów) napadła na wilka.
Wyglądał na silnego więc
postanowiłam odejść. W tej chwili pojawił się trzeci.
Był ogromny i zadał mu ranę koło
oka. Tamten padł po chwili.
Już go chcieli dobić gdy wyskoczyłam z
krzaków i krzyknęłam:
-WY..... ZARAZO GATUNKU PSOWATYCH!!!-
skoczyłam na tego największego póki jeszcze był zaskoczony. Tamci tchórze
uciekli a ja dusiłam tamtego aż opadł z hukiem na ziemię. Nie tracąc ani chwili
podbiegłam do rannego. Miał obłęd w oczach i gorączkę ale nic dziwnego...
Przecież miał ranę zadaną aż do mięsa. Szybko mu ją uleczyłam. Z tą blizną
wyglądał jeszcze ładniej... Odezwałam się do niego powoli:
-Słyszysz mnie?
-Tttak.. Co się stało?
-Napadli cię... Będziesz miał po tym
pamiątkę...
-Jaką?- dotknęłam jego łapą blizny.
-Takie.... Draśnięcie- powiedziałam ze
śmiechem.
-Reczczywiście.... A tak w ogóle to jestem
Tsu'Tey.
-Ja jestem Despilla. Miło mi.
-Mi również.
-A więc.... Jak Ty się tu znalazłeś?
-Nie... pamiętam.... Wiem! Goniłem
królika!
-Aha. Powiedz należysz do jakiejś watahy?
-Nie....
-A chciałbyś?
-Tak....
-To będziesz!
-Jesteś alfą?
-Nie ale wiem jak ubłagać alfy! Mam plan
który zawsze się sprawdza...
-Jaki?
-Mówienie cały czas: "proszę, proszę,
proszę"
-Hahaha- tak jak powiedziałam tak
zrobiłam.
Poszliśmy do alf. Prosiliśmy a w
końcu się zgodzili. Wyszliśmy z jaskini.
Byłam tak szczęśliwa, że rzuciłam mu
się na szyję. Oblałam się rumieńcem ale on się zaśmiał i powiedział tylko:
-Dzięki za uratowanie życia...
-Nie ma za co.- uśmiechnęłam się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz