środa, 18 września 2013

WKP od Despilli

Przechadzałam się po lesie.
 Niby zwykły spacer,(no może nie zwykły, i nie spacer bo przecież byłam na zwiadach)ale ja przeczuwałam że to nie będzie normalna przechadzka.
 Miałam rację. Po paru krokach usłyszałam odgłosy bójki.
 Ukryłam się w krzakach i oto co zobaczyłam: dwójka pomiotów (lisów) napadła na wilka.
 Wyglądał na silnego więc postanowiłam odejść. W tej chwili pojawił się trzeci.
 Był ogromny i zadał mu ranę koło oka. Tamten padł po chwili.
Już go chcieli dobić gdy wyskoczyłam z krzaków i krzyknęłam:                                                      
-WY..... ZARAZO GATUNKU PSOWATYCH!!!- skoczyłam na tego największego póki jeszcze był zaskoczony. Tamci tchórze uciekli a ja dusiłam tamtego aż opadł z hukiem na ziemię. Nie tracąc ani chwili podbiegłam do rannego. Miał obłęd w oczach i gorączkę ale nic dziwnego... Przecież miał ranę zadaną aż do mięsa. Szybko mu ją uleczyłam. Z tą blizną wyglądał jeszcze ładniej... Odezwałam się do niego powoli:
-Słyszysz mnie?
-Tttak.. Co się stało?
-Napadli cię... Będziesz miał po tym pamiątkę...
-Jaką?- dotknęłam jego łapą blizny.
-Takie.... Draśnięcie- powiedziałam ze śmiechem.
-Reczczywiście.... A tak w ogóle to jestem Tsu'Tey.
-Ja jestem Despilla. Miło mi.
-Mi również.
-A więc.... Jak Ty się tu znalazłeś?
-Nie... pamiętam.... Wiem! Goniłem królika!
-Aha. Powiedz należysz do jakiejś watahy?
-Nie....
-A chciałbyś?
-Tak....
-To będziesz!
-Jesteś alfą?
-Nie ale wiem jak ubłagać alfy! Mam plan który zawsze się sprawdza...
-Jaki?
-Mówienie cały czas: "proszę, proszę, proszę"
-Hahaha- tak jak powiedziałam tak zrobiłam.
 Poszliśmy do alf. Prosiliśmy a w końcu się zgodzili. Wyszliśmy z jaskini.
 Byłam tak szczęśliwa, że rzuciłam mu się na szyję. Oblałam się rumieńcem ale on się zaśmiał i powiedział tylko:
-Dzięki za uratowanie życia...

-Nie ma za co.- uśmiechnęłam się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz