Spojrzałem w niebo. Trzeci dzień bez jedzenia. Wzdrygnąłem
się i ruszyłem powoli przez las. Wśród nagich gałęzi drzew latały, kracząc
kruki. Westchnąłem i ze zrezygnowaniem skoczyłem. Ptaki z wrzaskiem wzleciały w
powietrze, kłapnąłem szczękami łapiąc jedynie powietrze.
- Ech... -westchnąłem i rozejrzałem się ponuro wokoło.
Nic.... Cisza... Nagle drgnąłem, poderwałem się i przyczaiłem w pobliskich
krzakach. Wyjrzałem powoli z krzaków i... Stała tam! Tłuściutka młoda sarna,
powoli skubała trawę po przeciwnej stronie polany. Stała tyłem - niekorzystnie,
ponieważ nie mógłbym ugryźć w kark. To by kompletnie nie miało sensu - zadał
bym cios, a ona by mnie kopnęła i uciekła. Nieeee.... Czekałem cierpliwie... I
w końcu odwróciła się bokiem. Skoczyłem i już miałem zatopić kły w ciele sarny,
kiedy zderzyłem się z obcą wilczycą. Wściekłem się, przygniotłem ją do ziemi,
jednak kątem oka zauważyłem że mój ''obiad'' ucieka. Podenerwowany skoczyłem i
pobiegłem szalonym tempem za sarenką. Ponownie skoczyłem w zadałem mocny cios
pyskiem w kark zwierzęcia, które padło. Szybko i łapczywie zacząłem jeść, a
raczej pochłaniać rogacza. Nagle zostałem przygwożdżony do ziemi przez tamtą
wilczycę.
- To jest terytorium Watahy Krwawego Szpona której ja jestem
alphą! Nie możesz tak se bezkarnie wchodzić na nasze tereny!- wrzasnęła obca
-No to skoro nie mogę wchodzić bezkarnie na te tereny, to
może mnie ukarz?- Zapytałem niewzruszonym głosem, a wilczyca przysunęła swój
pysk do mojego i szepnęła cicho:
-Taki z ciebie cwaniaczek? Oj ukarzę cię, ukarzę... życiem
przypłacisz za to wtarg...-jednak przerwał jej okrzyk
-Hej! Ver! Co ty z nim robisz?- odwróciłem się w kierunku z
którego dobiegał głos. Na wzgórzu przed nami stał szary wilk z czerwonymi
znamionami. Po chwili stał już obok nas. Popchną leciutko tą... Jak jej tam
było... tą ''Ver'' i pomógł mi się podnieść.
-Kim jesteś, skąd i po co? - Rzucił niedbale w moją stronę
obcy.
-Jestem Darren - powiedziałem bez wahania -Jestem ze
wschodu, nie wiedziałem że wkraczam na terytorium watahy
-Samotnik, hę?
-Tak jest, yyy.... Samotnik, wędrownik
-Poszukujesz czegoś? Czy tak po prostu.... chodzisz bo nie
wiesz co ze sobą począć?
-Szukam... osoby która stoi za pożarem w moim domu. Szukam
osoby która podpaliła nasz dom zabijając.. mego ojca - spojrzałem w bok i
powiedziałem:
-Świat jest długi i szeroki... Nigdy go nie znajdę.... - w
moich oczach powoli wzbierały łzy. Obcy spojrzeli po sobie i zadali pytanie:
-Może... chciałbyś dołączyć do watahy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz