Biegłem przed
siebie myśląc o jednym -"Niszczyć, zabijać, mordować..." gdzie
pobiegłem zostawiałem zniszczenia i trupy...nie mogłem sie opamiętać ten demon
mnie mocno pochwycił w swoje szpony "Krwawej gorączki"...
-Ehh...-obudziłem się z silną migreną- gdzie je jestem...?
-Ehh...-obudziłem się z silną migreną- gdzie je jestem...?
Wstałem z ziemi i
się rozejrzałem. Byłem w tym samym lesie w którym jest jaskinia watahy. Szedłem
przez las ledwo żywy(moja moc leczenia nie działa tak skutecznie na mnie jak na
innych) i w końcu doszedłem.
-W końcu
jesteś...myśleliśmy, że nie wrócisz lub już...nie żyjesz...- powiedział Blade.
-Czy nic ci nie
jest?- zapytała Eyeline.
-GDZIE JEST VER!?-
zapytałem się wilków.
-Nie wróciła-
odpowiedziała Despila.
Poczułem w sercu
jakieś ukłucie...czuje sie winny...i jeszcze ten demon nie chce wyjść ale
panuje nad nim...chyba...teraz nie myślałem o niczym, lecz po głowie chodziła mi
jedna rzecz "Musze ją znaleźć...".
Biegłem przed siebie słysząc za sobą wołania "Gdzie idziesz?" i
"Jesteś ranny zostań tu!". Biegłem i biegłem i zobaczyłem przed sobą
(z jakieś 300 m) zarysy białej wilczycy z jakimś OBCYM WILKIEM!?
-VER!!!- zawołałem
ale pewnie mnie nie usłyszała.
Biegłem do niej
jeszcze jakieś 280 m i nagle
ZEMDLAŁEM...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz