środa, 16 lipca 2014
WKP od Tezusa
Obudziłem się w lesie...była noc. Strasznie bolała mnie głowa. Czułem, że chyba zwymiotuje. Nie wiedziałem gdzie jestem... nie pamiętałem co się stało ostatniego wieczoru... choć patrząc po księżycu to parę dni minęło. Znajdowałem się w nieznajomej mi części lasu. Wstałem i zacząłem szukać jaskini. W myślach krążyła mi Ver. Było mi smutno. Nie wiem co się mogło dziać tego wieczoru. Nagle coś poruszyło się w oddali, był to wilk. To była Ver! Chciałem do niej podbiec, ale nie miałem sił. Więc powoli sunąłem ku niej. W końcu sunąc za nią doszedłem do okolic jaskini watahy.
czwartek, 19 czerwca 2014
WKP od Blade'a
Hymmmm. Ten wieczór upłynął dość D Z I W N I E. Nie wiem czemu Tezu się tak rozzłościł, czy jak to
można nazwać. Pierwsze o czym pomyślałem to pianki. Data ważności była do
wczoraj. Może one podziałały na niego źle. W każdym razie na mój żołądek na pewno.
Przez całą noc bolał mnie brzuch. Tak się mi źle spało, że poszedłem w nocy na
spacer. Księżyc ładnie świecił, bo była pełnia księżyca. Wybrałem się nad
jezioro i nikt nie zgadnie kogo tam zobaczyłem… Nie Teza, nie Ver, ani nie mnie…
Siedział tam Darren. Podszedłem do niego i zacząłem konwersować.
- To ognisko miało inaczej wyjść co?
- Nie mieliście się pokłócić. Mieliśmy się jakoś bardziej
zaprzyjaźnić czy coś w tym stylu.
- No widzisz, a wyszło zupełnie inaczej. Sam wiesz, że czasami
jak chcemy dobrze, wychodzi źle.
- Nie wiem o co chodziło twojemu kuzynowi.
- Ja nie wiem tym bardziej. Niby jesteśmy ze sobą
spokrewnieni. On czasami jest strasznie dziwny, a tu ja jestem podobno
wariatem. – uśmiechnąłem się. I gadaliśmy jeszcze z dwie godziny. Po tej
pogawędce uzmysłowiłem sobie, że Darren to spoko gość. Mam nadzieję, że on też
nie ma mi nic za złe. A więc rano wstaliśmy i nie ujrzeliśmy już Teza. Mógł pójść sobie raz tak jak ja, ale z nim nic nigdy nie wiadomo. Dziewczyny poszły go szukać. Z wiadomej przyczyny nie ja, bo kuzynek ma coś do mnie. Nie było ich długo, ale po dwóch tygodniach wróciły.
wtorek, 3 czerwca 2014
WKP od ... Mrocznego?
- Ależ ciekawa historia - wtrąciłem komentarz przed Ver.
- Nie podobało się? - zapytał Blade.
- Była... jakby to ująć...
- No jaka? - zapytał znów poddenerwowany Blade.
- Uciekło mi słowo...O! N u d n a była ta historyjka.
- Ale nie dla mnie!
- Zbyt... romantyzmu w niej było
- A niby w twojej nie?
- Ale moja była mroczniejsza! Ha!
- . . . - reakcja Blade'a.
- Eee, powiało mi tu nudą. Najwyższy czas już udać się na spoczynek. Żegnam. A ciebie wręcz ozięble kuzynie. - powiedziałem do Blade'a.
Udałem się do jaskini, żeby odpocząć. Po drodze Verrena mi powiedziała, że mnie "nie poznaje".
Wszyscy zaczęli mieć do mnie jakieś pretensje! Nie wytrzymałem posłem sobie od nich. Udałem się w kierunku lasu.
- Nie podobało się? - zapytał Blade.
- Była... jakby to ująć...
- No jaka? - zapytał znów poddenerwowany Blade.
- Uciekło mi słowo...O! N u d n a była ta historyjka.
- Ale nie dla mnie!
- Zbyt... romantyzmu w niej było
- A niby w twojej nie?
- Ale moja była mroczniejsza! Ha!
- . . . - reakcja Blade'a.
- Eee, powiało mi tu nudą. Najwyższy czas już udać się na spoczynek. Żegnam. A ciebie wręcz ozięble kuzynie. - powiedziałem do Blade'a.
Udałem się do jaskini, żeby odpocząć. Po drodze Verrena mi powiedziała, że mnie "nie poznaje".
Wszyscy zaczęli mieć do mnie jakieś pretensje! Nie wytrzymałem posłem sobie od nich. Udałem się w kierunku lasu.
środa, 23 kwietnia 2014
...Wcale nie koniec!
Koniec? NIE! Po dłuższym czasie zastanowień wznawiam bloga! Jakoś tak smutno bez niej było :D Także ponownie możecie ją dodac do zakładek! Z tej okazji nie mogłem się powstrzymać od dodania nowego zwierzaka: Powrót
niedziela, 2 marca 2014
poniedziałek, 17 lutego 2014
WKP od Blade'a
- Hmmm. Dobra czas zacząć opowiadanie mojej historii. Gdybym
rozpoczął moją opowieść od narodzin, zrobiłbym coś okropnego. A więc cała
opowieść zaczyna się kiedy mój pra-pra-pra- dziadek znalazł tę ziemię i
postanowił założyć tu rodzinę. Cóż dalej nie pamiętam, bo nie uważałem na
lekcjach. Urodziłem się zimą. Dokładnie w lutym 24. Byłem najsłodszy. Bo byłem
jedynym szczeniakiem wilków alpha. Życie układało mi się bardzo dobrze. Miałem
całkiem odmienny charakter od Tezusa. Byłem imprezowiczem, uwielbiałem spotykać
się z przyjaciółmi. W „sprawach sercowych” też mi się powodziło. Wszystkie
dziewczyny w wilczej szkole się za mną oglądały. A ile to ja razy pomyliłem ich
imiona? Raz wracając z imprezy:
Było około 10
wieczorem. Z kumplami idziemy sobie dróżką. Nagle zza drzew wychodzi para
koleżanek z naszej szkoły.
- Viollet! –
krzyknąłem, a ona dała mi z liścia – Eeee Alex? – i ponownie dostałem.
-Czyli nie pamiętałeś imion dziewczyn? –przerwała mi Ver
- Nie do końca… Raczej było ich tak dużo, że trudno mi było
je zapamiętać… - ktoś zaśmiał się pod nosem. – Wracając. Samic było dużo w
całej tej mojej życiowej wędrówce. Ale jedna była tą „jedyną”. Nazywała się
Shanell. Miała czarną sierść. Oczy jej były niebieskie jak dwa kryształy. A
jaka ona była mądra! Uwielbiałem z nią spędzać czas. Aż w końcu doszło do tego,
że staliśmy się parą. Pamiętam jeszcze pierwszy pocałunek. Księżyc świecił. Siedzieliśmy na polanie i rozmawialiśmy. Przyszedł
moment na najważniejsze pytanie w moim życiu.
- Shanell?
- Hmm?
- Powiedz mi czy
zechciałabyś być ze mną po kres mych dni?
- Tak… - wyszeptała i
pocałowała mnie. „Chciałbym żeby ta chwila trwała wiecznie, wiecznie,
wiecznie…” Nagle rozległ się skowyt. Ktoś zaczął kryczeć.
- O, nie. Tylko nie
to. Shanell! Uciekaj stąd jak najdalej!
- A…ale?
-Żadnych ale! Rób co
mówię! Szybko! – pocałowała mnie
- Pamiętaj, że jeśli
się już nie zobaczymy to zawsze będę w twoim sercu… - I pobiegła. Ostatni raz
ją wtedy widziałem. Wbiegłem do mojej jaskini, ale zastałem tam okropny widok.
Moi Rodzice… nie żyli. Mą uwagę przykuła
kartka leżąca na stole. Było na niej napisane:
Blade!
Mój jedyny synu.
Nadszedł kres mych dni. Pewnie zastałeś nas martwych w jaskini. Od paru dni
trwała wojna z inną watahą. Nie chcieliśmy Cię martwić. Im zależało tylko na
naszej śmierci. Powierzam więc Tobie ten naszyjnik. Noś go ze sobą zawsze ,a
nasze dusze będą Ciebie strzec. Nie trać nadziei.
Twoi rodzice
Łzy zaczęły mi spływać
po policzkach. Moi rodzice, jedyne oparcie… NIE ŻYJĄ. Ogarnął mnie okropny
smutek, ale jednocześnie wściekłość.
-Znajdę was… Znajdę
nawet na końcu świata!!!! – spojrzałem na medalion, który mój ojciec nosił na
szyi. To o ten naszyjnik chodziło. Zdjąłem go i założyłem tak żeby nikt go nie
widział. Wtedy do jaskini wszedł Tezus.
- Musimy uciekać!
- Wiem - Wziął mnie w pysk
i podczas ucieczki wsadził do jakiejś
dziury. Obudziło mnie słońce i wiewiórka, która dała mi jedzenie. Było to
najmilsze zwierzę jakie kiedykolwiek spotkałem. Jak już mówiłem, sam nauczyłem
się polować. Upolowałem pewnego dnia dorodnego jelenia, którego czaszka wisi
tam. –wskazałem na ścianę jaskini.
No i później zjawiłaś
się ty! – popatrzyłem z uśmiechem na Ver – Ten mały szkodnik. Hmmm. Może ty
nam opowiesz swoją historię? Ja już nic nie wyduszę. No to co?
-Ok. Więc to było tak…
piątek, 14 lutego 2014
Walentynkowy event!
Niedługo rozpocznie się w watasze walentynkowy event! To święto zakochanych! Możesz liczyć na niespodziewanego przytulasa lub całusa :)
niedziela, 19 stycznia 2014
WKP od Tezusa
- Chcecie słuchać mojej nudnej historii, pełnej romansów suspensu krwi itp. ? – spytałem.
- Tak! –
rzekli chórem.
- Z
romansem… - Ver się naburmuszyła.
-No więc
zaczynam opowieść… Dawno,
dawno temu, ale nie tak dawno na pewnej polanie obok pewnej puszczy urodził się
wilk. Był on wyjątkiem w całej watasze … był on biały, a wszystkie wilki tam
były szare, czarne, bądź brązowe. W szkółce wszyscy mówili na niego „Albinos”,
najlepsze było to, że nie byli pewni czy to chłopiec czy dziewczyna, więc
dziewczyny nazywały „to” „Śnieżynka”. Na imię miało Teii. W końcu okazało się
że to chłopiec. On wiedział od początku, że jest chłopcem, lecz był nieśmiały i
bał się cokolwiek mówić. Po pewnym czasie zauważył, że pewna wilczyca patrzy na
niego innym wzrokiem niż inni. Był to wyjątkowy sposób patrzenia… to nie było
patrzenie… raczej wpatrywanie. Do tego jak on spojrzał na nią to ona się
rumieniła. Pewnego dnia gdy urodził się jego kuzyn podeszła do niego. Zawsze
była pewna ciebie. Nazywała się Melanii.
- Heja –
powiedziała.
- Hej –
odpowiedział.
Graba.
- Co tam u
ciebie? – zapytała się.
- Nic… kuzyn
mi się dziś urodził.
- To co się
tak smucisz?
- Nie wiem… chyba
dlatego, że już nie będę tak bardzo na uwadze rodziców…
- Wiesz co…
naprawdę… i to jest powód do smutku… a, ucieszysz się jak powiem że jesteś na
czyjej uwadze?
- Na czyjej?
- Na… m o j
e j uwadze.
- Hymmm…? –
zarumienił się.
I bez
wahania Melanii go pocałowała. Wtedy obojga byli zarumienieni.
- I jak? –
zapytała.
- L… le… lepiej.
- A jak
podobał się pocałunek? W skali od 1do 1000000!
- 10000000…
- A wiesz
ile wilków to widziało?
- Żaden?
- Jakieś 20.
Teii od razu
się zrobił czerwony i pobiegł jak najszybciej w kierunku puszczy.
- Nie
uciekaj! – krzyknęła Melanii i pobiegła za nim.
- Stój!!!
Czekaj!!! To był żart nikt nas nie widział! – krzyknęła.
- Czemu… -
powiedział.
- Hymmm?
- Czemu tak
sobie żartujesz… to nie było śmieszne…
- Ojj… No
weź… nie obrażaj się … w końcu jesteś teraz My B o y f r i e n d.
- Co!?
- A nie
chcesz?
- Umm –
zarumienił się.
- Więc
chcesz! – krzyknęła uradowana.
Ich związek
na początku był tajemnicą, lecz później już nie. W końcu i Teii nabrał pewności
i zmieniło się imię z Teii na Tezus.
- I co nie
jesteś już Teii tylko Tezus? – spytała Melanii
- Tak.
- Ale dla
mnie zawsze będziesz moim Teii’em – po tych słowach pocałowała go, lecz… na
pocałunku się nie skończyło.
Pewnego
chłodnego wieczoru wydarzyło się coś strasznego. Rozpoczęła się straszliwa
bitwa, a nawet wojna.
- Tezus! –
zawołała go jego matka.
- Tak? –
spytał.
- Musisz
uciec razem z kuzynem i to szybko… weź od razu ze sobą Melanii… nawet nie
dyskutuj, tylko rób co mówię… proszę.
- Do… dobrze.
Wziął szybko
Małego kuzyna Blade’a w pysk i uciekł. Po drodze minął Melanii.
- Musimy
uciekać! – powiedział.
- Wiem. –
odpowiedziała.
- Co się… *ziew*…
dzieje? – zapytał śpiący Blade.
- Nic… śpij
spokojnie. – powiedział Tezus.
Biegli przed
siebie. Naglę za drzew wyskoczył wrogi wilk.
- Gdzie
uciekacie? – spytał.
- Ummm…
nigdzie. – powiedziała Melanii i szybko ogłuszyła go kopniakiem w głowę.
Pobiegli
jeszcze szybciej. Tezus stanął i włożył Blade’a do głębokiej nory.
- Co robisz?
– spytała Melanii.
- Musimy go
tu zostawić… tu mu nic się nie stanie.
- Dobrze… zróbmy
tak.
Po dwóch
latach.
- Teii…
muszę ci coś powiedzieć.
- Tak
Melanii?
- wiesz
jesteśmy w poważnym związku… już nawet mi się oświadczyłeś… i jest coś co muszę
ci powiedzieć…
- Więc
słucham.
-Teii… ja… ja
jestem w… ciąży!
- Nnn… naprawdę?
- Tak.
- O jak
słodko… - odezwał się Berry.
- Berry! Nie
przeszkadzaj im! – odezwał się Nowis
- Spo… spokojnie
– dodał Hudini.
Berry to
bardzo miły i przyjacielski niedźwiedź brunatny, który podróżuję z naszymi „kochankami”.
Nowis to sprytny i cwany lis który dołączył się do nich, a Hudini to zając,
przyjaciel Nowisa. Lecz pewnej nocy… stało się coś do czego nikt by się nikt
posunął… jednym słowem… „myśliwi”.
-Aaaaaaaa! –
ktoś krzyknął poczym nastąpił huk.
- Co się
dzieję. – rzekł zaspany Tezus.
- Hymmm? –
obudziła się śpiąca obok niego(jak zawsze) Melanii.
Tezus wstał
i poszedł zobaczyć co się dzieję. Zobaczył coś czego nie chciał. Był to nie
żywy Hudini i Nowis. Nie daleko stali dwaj myśliwi. Berry skoczył na jednego
lecz… dostał kulą i padł na miejscu. Jeden z nich zaczął zbierać ich ciała, a
drugi… gdzieś znikął.
- Teii!!! –
zawołała Melanii.
Tezus jak
najszybciej do niej pognał. Już prawię myśliwy wystrzelił pocisk, lecz Tezus
skoczył na myśliwego. Myśliwy uderzył w skałę i nie przeżył.
- Mi nic,
ale… uważaj!
- C…
Tezus dostał
pociskiem w brzuch… nadal żył, ale ledwo co. Myśliwy celował już w Melanii…aż
tu w powietrzu nastał głos i myśliwy padł na ziemie.
- Duszo nie
czysta która przeszła to ciało GIŃ! - powiedział to wilczy anioł.
- Dziękuję… czy
jesteś wstanie go uratować? – spytała i w pokazała na Tezusa.
- Tylko w
jeden sposób… musisz oddać swoje życie za jego życię.
- Zrobię to…
I tak się
stało. Oddała swoje życie, żeby uratować swego ukochanego. Po pięciu miesiącach
po tym wydarzeniu Tezus postanowił odnaleźć swojego kuzyna Blade. Nie chciał
wracać do rodzinnej polany, bo bał się tego co może tam zobaczyć. Szukanie go
trwało pięć miesięcy. Poznawał w tej podróży wiele nowych przyjaciół
takich jak Lux i Xul, Merry’ego i Marinni.
- To koniec,
może opowiem kiedyś inne moje przygody – powiedziałem.
- A co z
dzieckiem? – spytała Despila.
- Jest
gdzieś na świecie…
- A skąd ta
pewność? – spytał Darren.
- Czuję to…
i wiem że kiedyś znajdę je lub ono mnie.
- To niech teraz opowiada Blade –
powiedział Tsu’tey.
- Dobra! – odpowiedział Blade.
wtorek, 7 stycznia 2014
WKP od Darrrena
-Yo! - krzyknąłem do wchodzącego Tsu.
-Widzieliście może gdzieś Blade'a? -
zapytałem, jednak on odpowiedział przecząco. Postanowiliśmy go razem poszukać.
Okazało się że był na zwiadzie, na wschodniej granicy. Przywitaliśmy się i
powiedziałem:
- Co powiesz na to żeby dziś wieczorem
urządzić coś a'la ognisko zapoznawcze? Usiądziemy sobie, będzie grill... -
Blade nie uznał że to dobry pomysł... Sztywniak... Ale gdy do prośby
przyłączyli się Tsu, Despi i Ver, ugiął się w końcu.
- Więc dobrze... Dzisiaj wieczorem? Na
Polanie Ciszy? - wszyscy się zgodziliśmy. Ver i ja poszliśmy szukać Aidena i
Tezusa, żeby im powiedzieć o dzisiejszym spotkaniu. Obydwoje przyjęli wiadomość
z radością i zaczęli się przygotowywać, mimo że było jeszcze dużo czasu. Ustaliliśmy
że Aiden, Tezu i Blade, zajmą się kolacją na grilla, Ver i Despi przygotują
miejsce na polanie, a ja i Tsu pójdziemy nazbierać drew na ognisko. Wieczorem,
przy ognisku wszyscy wesoło się bawili. Tezu wpadł na pomysł żeby każdy po
kolei opowiedział o swoich przeżyciach, chociaż krótką historię. Wszyscy
zakrzyknęliśmy że to on ma pierwszy mówić, więc rozsiadł się wygodnie i zaczął
mówić...
Subskrybuj:
Posty (Atom)